To my!

To my!
od lewej: PAN PRZEWODNIK - KRZYSIEK - KACPER - MICHAŁ - TUPTAK - DOMINIK - PAWEŁ - TYMON - MATI

niedziela, 14 grudnia 2014

V Rajd Grudzień - Kryminalne Zagadki Szczecina - 12-14.12

W końcu jest! Długo oczekiwany, bo po trzech latach odbył się V Rajd Grudzień - Kryminalne Zagadki Szczecina!
Spotkaliśmy się w piątek o godzinie 18:00 przy placu Kościuszki. Na zbiórce pojawiło się nas pięciu, dwóch miało dojechać następnego dnia.
Gdy przeprowadziliśmy drużynę do SP 1, zostawiliśmy swoje plecaki i zjedliśmy kolację, nadeszła pora na kominek.

Druh Szymon (komendant Rajdu) opowiedział wszystkim o poprzednich Rajdach, pokazał plakietki i inne pamiątki. Później przedstawił nam druha Jarka, komendanta poprzedniego Rajdu. 

Po kominku patrolowi zostali zwołani na odprawę do gry. Podzieliliśmy się na dwa patrole - Różowe Pantery (dwie osoby, następne dwie przyjechały następnego ranka) oraz Czarne Pantery (trzy osoby). Nasi patrolowi udali się na odprawę. Dostaliśmy kartkę z zasadami, ku naszemu zdziwieniu, TYLKO jedną A4. Druh Kubis wytłumaczył zasady jutrzejszej gry, po czym przyszedł druh Szymon, przeprosił, że tak późno, i dał każdemu patrolowi list od Warcisława Wierzyny - młodszego inspektora szczecińskiej policji. Dostał on bardzo trudną sprawę do rozwiązania. W naszym mieście pojawił się Człowiek Zagadka. By go znaleźć musi zagrać w jego grę - odgadnąć co miał na myśli. Niestety duża ilość tych zadań nie pozwala mu wierzyć w sukces tej misji. Chyba, że mu pomożemy...
Relacja Różowych Panter:
Oczywiście zgodziliśmy się!
Dostaliśmy mapy z zaznaczonymi punktami i kartki pełne różnych obrazków. W zaznaczonych miejscach mieliśmy szukać czegoś związanego z historią lub wyróżniającego się w okolicy, dopasować nr tego miejsca (z mapy) do jednego ze znaków, które nam podał (skojarzenia mogą być bardzo różne).
Dostaliśmy także znicze, do drugiej części gry.
A więc - ubraliśmy się i pobiegliśmy do najbliższego punktu. Była 22:00 a czas mieliśmy do 00:30 :/
W skrócie zebraliśmy kilka punktów, wysłaliśmy skojarzenia Inspektorowi i pobiegliśmy na cmentarz. Dostaliśmy sms-em nazwisko i imię ofiary wydarzeń Grudnia70', na której mieliśmy zapalić znicz. Wykonaliśmy zadanie, lecz nie mieliśmy czasu już na punkty na cmentarzu, bo była 23:40. Pobiegliśmy więc do bazy. Wszystko byłoby okej, gdyby naszego wzroku nie przykuło... Kentucky Fried Chicken!
Zatrzymaliśmy się na B-smarta :D
O godzinie 00:13, gdy mieliśmy już wracać do szkoły, dostaliśmy sms-a: CZŁOWIEK ZAGADKA PODŁOŻYŁ TRZY BOMBY! W wiadomości były zawarte także trzy nazwy ulic i trzy ciągi cyfr i liter - szybko połapaliśmy się, że to rejestracje samochodowe. Pobiegliśmy na wyznaczone ulice (jednej nie mogliśmy naleźć, więc zapytaliśmy pewnego nieźle uhahanego pana :))
Pod samochodami ze wskazanymi rejestracjami znajdowały się bomby (dziurkacze :P). Szybko rozbroiliśmy ładunki wybuchowe i wróciliśmy do bazy minutę przed końcem czasu. 
Po oddaniu naszych kart dowiedzieliśmy się, że do 2:00 mamy czas na wędrowniczą integrację. Odbył się mecz siatkówki (my jesteśmy zbyt leniwi na mecz, czas to zmienić!) 
O godzinie 2:00 zjedliśmy kolację i położyliśmy się spać.
Rano po pobudce, porannym myciu się i śniadaniu odbył się apel całości:
Dostaliśmy teczki z aktami, mapy i... ZACZĘŁO SIĘ!
Najlepiej zapowiadająca się gra miejska świata! Czy tak będzie? Sami oceńcie!
Relacja z gry miejskiej i quizu - Różowe Pantery:
Gra polegała na rozwiązywaniu zagadek zaginięć, kradzieży itd. poprzez zdobywanie dowodów oskarżających lub alibi uniewinniających.
Najciekawszą trasą, którą przeszliśmy, była historia Rzeźnika z Niebuszewa. Była to trasa tylko dla wędrowników, ze względu na swoją drastyczność.
W aktach była kartka z informacjami o trzech zaginięciach. Najbardziej zainteresowało nas zaginięcie pani Aliny W.. Była ona ostatni raz widziana w sklepie mięsnym Wędliny PRL na Manhattanie, w którym pracuje. Udaliśmy się w tamto miejsce, w celu pozmawiania z szefem lub innymi pracownikami.
O 10:08 weszliśmy do sklepu i porozmawialiśmy z panią Madzią - pracowniczką mięsnego. Powiedziała nam, że Alina była widziana ostatni raz w pracy dwa dni temu. Została wysłana do pana Józia na ulicę Niemierzyńską, skąd nie wróciła. Pożegnaliśmy się z panią Madzią i pojechaliśmy na ulicę Niemierzyńską.
Przy jednej z kamienic natknęliśmy się na sąsiadkę Józia. Porozmawialiśmy z nią kilka minut i dowiedzieliśmy się trochę o wyglądzie Józia (miał sztuczną nogę), o przekonaniach Józia w stosunku do młodych matek (nie umieją zajmować się dziećmi, powinno się na nie zrzucić bombę) i o tym, gdzie Józio chodzi często o północy (nad pobliskie jezioro, od północno-wschodniej strony). Kobieta powiedziała nam także, że nie widziała od kilku dni ich wspólnej sąsiadki. Życzyliśmy sąsiadce miłego dnia i udaliśmy się w wyznaczone miejsce - jezioro. 
Już z daleka było widać zdenerwowaną dziewczynę i resztki zwłok...
Owy "bezimienny świadek" powiedział nam, żebyśmy przeszukali te wnętrzności, może znajdziemy tam wskazówki:
 W jelicie był list pożegnalny kobiety do jej męża, w którym opowiada, że Józio, "ten morderca" przetrzymuje ją w piwnicy lapidarium. Kobieta boi się o swoje życie... Bezimienny świadek powiedział nam, że mamy się dalej udać do Wieży Quistorpa (widocznie wizyta w lapidarium była niemożliwa, więc morderca się przeniósł razem z ofiarą :P). List wkleiliśmy do akt.
Po długiej wędrówce do Wieży spotkaliśmy pewnego agenta. Wokół roznosił się odgłos uderzania siekierą/tasakiem o blat. W głębi Wieży widać było kawałek stołu z białym obrusem, na którym leżały kawałki mięsa, móżdżki, części ciała, wnętrzności... Agent wytłumaczył nam, że sam nie mógł wejść do środka, bo nie miał kto bronić tyłów. Powierzył nam swój rewolwer, powiedział jak go się używa, lecz zastrzegł, żeby strzelać tylko w wypadku zagrożenia. Sam osłaniał tyły, gdy wchodziliśmy.
Wszystko wyglądało jak nowy odcinek kucharza Makłowicza, myśleliśmy, że to zmyłka, więc wchodząc z bronią wycelowaną w podejrzanego patrolowy zapytał się "A CO PAN TUTAJ ROBI...?". Odpowiedź brzmiała "A co cię to obchodzi gówniarzu?". Za karę kazaliśmy mu rzucić broń, podnieść ręce do góry i stanąć pod ścianą. Następnie wyprowadziliśmy go na zewnątrz i przekazaliśmy agentowi. Dał nam on dowód ostateczny, który także wkleiliśmy do akt.
W sumie byliśmy świadkami jak Rzeźnik z Niebuszewa - Józef C. ćwiartuje zwłoki zaginionej kobiety, pewnie nie pierwszej.

Po rozwiązaniu zagadki zaginięcia udaliśmy się na obiad do siedziby Okręgu. Posiłek wyglądał tak:
HP uzupełnione, więc pobiegliśmy na poszukiwanie krótkich zadań. Miejsca ukrycia owych zadań były zawarte w zagadkach. Raz trzeba było rozwiązać małą sprawę bójki, raz znaleźć "prostokątny plac".
Po wykonaniu kilku zadań czas gry schylał się ku końcowi, więc powróciliśmy do bazy by oddać akta. 
Gdy zakończyła się gra, otrzymaliśmy ankietę. Napisaliśmy w niej, że Rzeźnik był niemiły i niegrzeczny.

O 17:00 odbył się quiz. Pytania były przeróżne, od harcerskich, poprzez rzeczy z gry, aż do matematyki :P Ogólnie szło nam bardzo dobrze, ale pod koniec trochę gorzej. W końcu wyszło na to, że przegraliśmy, lecz gdyby to się liczyło to zajęliśmy 3 lub 4 miejsce :/

 Zdjęcia z gry miejskiej i quizu - Czarne Pantery:



Po quizie zjedliśmy kolację i kadra Rajdu puściła nam film - CSI Kryminalne Zagadki Las Vegas czy jakoś tam. Był o porwaniu gościa (jednego z agentów) i zamknięciu go w szklanej, oświetlanej, zakopanej trumnie. Agenci mogli go oglądać, lecz gdy włączała się kamera, razem z nią mocne reflektory w trumnie i zamykał się dopływ tlenu. Porwany miał lightsticki i broń z dwoma nabojami. Porywacz żądał okupu dwóch milionów dolarów. Gdy agenci je zdobyli i mu zanieśli, porywacz wysadził się w powietrze.
Po kilku godzinach porwany strzelił w reflektor, lecz później przez dziurę zaczęły wchodzić mrówki i go gryzły. Agenci sprawdzili gdzie w Las Vegas można spotkać owe mrówki. Okazało się, że tylko w dwóch szkółkach leśnych. W końcu znaleźli trumnę, lecz pod spodem były ładunki wybuchowe. W końcu coś tam zrobili magicznego i udało się uratować porwanego agenta :P
Po filmie harcerze położyli się spać, a wędrownicy podzielili się na grupy i... popędzili na Laser Tagi! Dla wielu osób była to pierwsza wizyta w tym miejscu, lecz wszystkim się podobało!
Pierwsze trzy miejsca zajęli kolejno:
1. Jarek Dżugan
2. Kacper Borkowski
3. Stanisław Kabata
Zmęczeni wędrownicy i równie zmęczone wędrowniczki wróciły do bazy. Wszyscy położyliśmy się spać około godziny 4:30. 
Rano zjedliśmy śniadanie, umyliśmy się i udaliśmy się na Mszę Świętą do kościoła przy ul. Pocztowej.
Po mszy szybko wróciliśmy do bazy, by posprzątać po sobie. Każda drużyna sprzątnęła swoją salę i osobno szła coś zjeść na mieście. Wszyscy mieliśmy spotkać się o 13:15 na placu Solidarności. Oczywiście w końcu wszystkie drużyny się zmyły, nasza drużyna ostatnia. Kto został posprzątać do końca? Pantery :P Ledwo się wyrobiliśmy, bo do placu trochę daleko. Idąc sprawdziliśmy autobus, który oczywiście się spóźnił kilka minut. Ostatecznie na miejsce apelu potarliśmy biegnąc z plecakami, ale co to dla wędrowników?
Okazało się, że musimy czekać jeszcze na drużynę ze Świnoujścia, bo zagubiła się w mieście :D 
W końcu odbył się apel kończący V Rajd Grudzień:
Ogólnie w kategoryzacji harcerskiej zastęp Niedźwiedzie z 8 SDH "Płomień" zniszczyły całą resztę (różnica między 1 a 2 miejscem wynosiła 100 punktów :O)
W kategoryzacji wędrowniczej 1 i 3 miejsce zajęły patrole z "Gromu", 2 miejsce patrol z "Traktu" a czwarte patrol składający się z części Panter z "Płomienia" :')


Relacja Czarnych Pantery niedługo zostanie uzupełniona. Czuwaj!

sobota, 6 grudnia 2014

"Weź kubek i piątaka" (2) - 6.12 (+ festyn w parafii oraz zbiórka zastępu)

 Dzisiejszy dzień był pełen wrażeń! Najpierw, jako że jesteśmy absolwentami KPZ 2014, dostaliśmy zadanie, by poprowadzić kilka pląsów i zabaw na festynie z okazji 6 grudnia. Oczywiście okazało się, że ogarniamy 90% tej imprezy, dziękuję bardzo :P Przygotowaliśmy sobie spis pląsów i zabaw z kursu i godzinę przed rozpoczęciem się festynu ćwiczyliśmy :P
O 11:00 zaczęły schodzić się dzieci... Trochę cienko, bo mieliśmy wszystko ułożone pod chłopców, a 80% dzieci na festynie to były dziewczynki... Ale daliśmy radę, jakoś poszło. Pod koniec przyszedł święty Mikołaj - nie jakaś podróba z Coca-Coli, ale prawdziwy! Zdjęcie z nim mamy, ale jeszcze go nie zlokalizowaliśmy :P Poniżej owa "armia Mordoru" uchwycona w zadziwiającym, spokojnym (chwilowym) momencie:
Po festynie posiedzieliśmy chwilę w oratorium. Gdy jedliśmy ciasto, w oknie mignął nam dh Dominik, który szedł do harcówki, więc udaliśmy się do niego. 
Porozmawialiśmy z nim o kilku nadchodzących wydarzeniach i rozpoczęliśmy grę w "sabotażystę":
O 14:00 poszliśmy na przystanek autobusowy, skąd udaliśmy się 60 (później też 1) na Felczaka, na "Weź kubek i piątaka". Dzisiejszym tematem była fotografia i historia aparatu. Kilka prezentacji, filmików "Watra Productions" i zaczęła się majsterka! Dostaliśmy kalkę, karton po butach, taśmę i nożyczki, i naszym zadaniem było zrobienie czegoś w stylu aparatu... 
Niestety nasz toster zastępu nie uchwycił tego, że na kalce z prawej widać (a przynajmniej powinno być widać) obrócony obraz z projektora. Magia majsterki :) Następnie dh Kubis skoczył do Fresha po chipsy i zaczął się film! Dwugodzinny, więc potrzeba było dużo żarcia :P Był tak wzruszający, że druhna Oliwia przez ostatnie 10 minut płakała :'( 
Po filmie posprzątaliśmy i zakończyliśmy zbiórkę kręgiem :)


piątek, 5 grudnia 2014

#2 KAWIARENKA 5.12

Tematem ostatniej kawiarenki wędrowniczej było "Gender". Spotkaliśmy się w salce w oratorium przy ul. Krakowskiej, było nas około 15 osób. Zanim zaczęliśmy kawiarenkę wędrownicy z "Płomienia" wręczyli każdej dziewczynie z okazji mikołajek pluszowego misia, a dodatkowo każdej osobie z kadry po czerwonej róży, co zostało bardzo miło odebrane :)
Na początku została przedstawiona prezentacja dotycząca tego, czym jest gender i jak wygląda wprowadzanie go w codzienne życie. Następnie wywiązała się dyskusja, podczas której każdy mógł przedstawić swój punkt widzenia. Rozmowa była bardzo żywa i momentami nie bardzo było słychać co kto mówi. Temat wywołał silne emocje.
Po dyskusji graliśmy w bilarda i piłkarzyki, a także śpiewaliśmy i rozmawialiśmy. Kawiarenka była bardzo udana - spędziliśmy razem miłe popołudnie :)

autorka: druhna Tesia


wtorek, 2 grudnia 2014

Biwak Warszawa 27-30.11

Pod koniec listopada pojechaliśmy razem z całym szczepem do Warszawy, aby uczcić pamięć naszych patronów - Andrzeja i Jana Romockich. Także podczas biwaku obchodziliśmy rocznicę powstania naszego Szczecińskiego Szczepu ZHR "Watra", powstania drużyny, i naszego zastępu!
Pierwszego dnia (piątek) przyjechaliśmy o 6:00 do naszej kochanej stolicy. Po dotarciu do miejsca zakwaterowania nasi trzej wywiadowcy wyruszyli na próby kończące stopień ćwika, a reszta drużyny poszła na grę po Warszawie.
W nocy z piątku na sobotę z wędrownikami i kadrą postanowiliśmy zwiedzić kilka miejsc (między innymi McDonald'a) i pozbierać skrzynki opencachingowe.
W sobotę była gra, zwiedziliśmy Powązki, ale wszystko zobaczcie sami!

Oto vlog #1 - WARSZAWA
https://www.youtube.com/watch?v=xAJMfbYeTBE&feature=youtu.be